piątek, 19 lutego 2016



We wcześniejszym poście wspomniałam o tym, że jako nastolatka byłam zafascynowana książką "My dzieci z dworca Zoo", a po dwudziestce moja fascynacja minęła.
Książka ta obecnie budzi we mnie mieszane uczucia. Tak naprawdę trudno jest mi powiedzieć, dlaczego jako nastolatka byłam tak zakochana w tej książce. Może dlatego, że była na faktach, główna bohaterka była w moich oczach "wolna" ( w różnym tego słowa znaczeniu ), akcja toczyła się w moim ( w tamtym czasie ) ukochanym Berlinie, była o czymś zakazanym. Już jako nastolatka uwielbiałam zatruwać swoje życie 100 myślami. Zawsze wieczorem leżałam w łóżku i myślałam...prowadziłam wewnętrzny monolog. Teraz również jestem znana z tego, że podobno za dużo rozmyślam....
Książkę "My dzieci z dworca Zoo" zawsze czytałam wieczorem, bo odrobieniu beznadziejnych zadań domowych, których było zawsze za dużo. Dla mnie wieczór ma, to coś do siebie, że czytaną książkę jeszcze bardziej przeżywam i coraz bardziej zaczynam wczuwać się w sytuację bohatera. No i się wczułam....Książka ta nie sprawiła, iż nagle stałam się dzieckiem ulicy, ale dała mi dużo do myślenia nad sensem życia.
Teraz jako dwudziestoparolatka zastanawiam się, co tak bardzo pociągało nas w tej książce i co dalej pociąga w niej nastolatków. Czy ta książka nie niosła w sobie niebezpieczeństwa (?)...jak wiadomo główna bohaterka miała wielu fanów. Jestem ciekawa, czy istnieją statystyki pokazujące ile z nich weszło na zakazaną ścieżkę tylko i wyłącznie dlatego, że ich idol właśnie tak żył.
Powracając do głównej bohaterki. Obecnie spostrzegam ją jako osobę kompletnie zagubioną, której brakowało silnych fundamentów ( mam tutaj na myśli rodzinę ).
Jestem osobą, która lubi sobie wiele rzeczy zobrazować. Dlatego też chciałabym Wam zobrazować na podstawie drzewa o co dokładnie chodzi mi z tymi fundamentami.
Jak wiadomo drzewo posiada korzenie, pień, konary, liście. Korzenie drzewa są dla mnie tym silnym fundamentem. Korzenie drzewa = rodzina.
(Dla mnie fundamentem są rodzice i dziadkowie, którzy to przyczyniali i nadal przyczyniają się do mojego wzrostu.)
Każde drzewo posiada pień i liście. Pniem i zarazem liśćmi jest dla mnie dana osoba.
Od pnia rozchodzą się konary. Konary są, to ścieżki, którymi podążamy.
Jeśli liście nie dostają od korzeni wody z solami mineralnymi, to obumierają, ale jeśli korzenie nie są odpowiednio odżywiane przez listowie, to również zamierają.
W rodzinie głównej bohaterki dostrzegam ewidentne obumieranie liści, brak wzrostu konarów a zarazem zamieranie korzeni. Brak komunikacji między członkami rodziny i wiele innych problemów, które były czynnikami mającymi wpływ na losy bohaterki, a także jej rodziny. Jako nastolatka bardziej dostrzegałam wpływ kultury, jednakże teraz uważam, że ona miała akurat mały wpływ.
Teraz książka ta jest dla mnie bardziej książką o wpływie roli rodziny na dziecko, a niżeli o wolności nastolatki. Bo tak naprawdę, ona wcale nie była wolna,a uwięziona w swoich problemach i nałogu.

Miłego dnia i wieczoru :)




12 komentarzy:

  1. Wiem, że książka ,,My dzieci z dworca Zoo" jest dosyć znana, ale ja jeszcze jej nie czytałam. Wiem tylko, że dotyczy uzależnienia od narkotyków, dlatego nie wypowiem się bardziej na jej temat. Natomiast sama też najbardziej lubię czytać wieczorami, lepiej ,,wejść" w skórę bohatera, poczuć to samo, co on przeżywa. Bardzo podoba mi się Twoje porównanie z drzewem. Miłego wieczoru. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za komentarz. Cieszę się, że podoba Ci się porównanie do drzewa. Myślałam, że trochę za bardzo skomplikowanie o nim napisała. :D
      Miłego dnia! :)

      Usuń
  2. Podobnie jak Ty, jako nastolatka, albo bardzo młoda osoba - nie pamiętam kiedy to wydano, a czytałam od razu gdy się ukazalo, byłam zafascynowana. Christiane była inna... książka była tak napisana, że miałam ochotę dac sobie w zyłę. Nie, nie zrobiłam tego, ale tak to na mnie działało. Czytałam ją niedawno dosyć, po wielu latach - i tak, znów przyznaję ci rację. Dysfunkcyjna rodzina, zagubienie, brak komunikacji. Czyli samo zycie, niestety.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, a co z osobami, które jednak dały sobie w żyłę po przeczytaniu książki... Kiedyś czytałam wywiad z Christiane, niestety nie pamiętam dokładnie gdzie, w którym wspomniała, że gdy była pod wpływem narkotyków i nie miała się gdzie podziać, to nocowała w domach swoich fanów! Podobno nawet ich rodzice o tym nie wiedzieli.
      Dziękuję Ci bardzo za Twój cenny komentarz. Zaraz wstawię Twojego bloga do polecanych.:)
      Miłego dnia!

      Usuń
  3. Bardzo dobre porównanie do drzewa, to właśnie rodzina lub jej brak kształtują nas jako dorosłych, a twój stosunek do książki i problemów w niej zawartych świadczy o dojrzewaniu osobowości.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za miły komentarz. :)
      Wczoraj zapomniałam wstawić Pani bloga do ulubionych. Zaraz się do tego zabiorę. :)
      Miłego dnia!

      Usuń
  4. zacznę od tego , że ten kawałek muzyczny jest przecudnej urody ...zasłuchałam się na amen :) dzięki
    Pan Michał Lorenc twórca tej muzyki też miał skłonności ku ciemnej stronie życia, jak twierdził udało mu się ocaleć i uniknąć losu wielu jego przyjaciół i znajomych dzięki muzyce. A więc swojej pasji :) TY jak każdy młody człowiek też przechodziłaś okres kontestacji dotychczasowych norm społecznych i krytycyzm wobec autorytetów, poszukiwałaś własnej tożsamości. Dorastanie to czas tworzenia samego siebie i poszukiwanie odpowiedzi na pytania: „Kim jestem? Dokąd zmierzam?”. Stąd ten bunt, zachwyt wolnością bohaterki wyżej wspomnianej książki . Na szczęście często z najbardziej buntujących się nastolatków wyrastają niejednokrotnie jednostki wybitne. Ty jesteś tego udanym przykładem :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za przemiłe słowa! Twoje komentarze są dla mnie zawsze bardzo cenne. Jeszcze raz dziękuję. ;)
      Niezmiernie się cieszę, że podoba Ci się wybrany przeze mnie utwór muzyczny. Jestem wielką fanką twórczości Pana Lorenca. Jego muzyka jest wyjątkowa i sprawia, że puszczam wodze wyobraźni, relaksuję się, rozmyślam, a nawet i płaczę.
      Miłego dnia :)

      Usuń
  5. A ja byłam nią wstrząśnięta kiedyś, czytałam ja kilka razy i za każdym razem byłam bardziej przerażona, ale uczy trochę życia ... dziś polecam ją synowi, ale jakoś nie może się do tego zabrać ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nigdy nie chciałam czytać tego co polecali mi rodzice. Zawsze chciałam sobie sama wybierać literaturę, bo uważałam, że to co polecają rodzice musi być nudne itp. :D Poczekaj, a może sam sięgnie po tę książkę.
      Miłego dnia!
      P.S Wstawiłam Twojego bloga do Polecanych. :)

      Usuń
  6. Uwielbiam tę książkę, nawet nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy po nią sięgałam. Aktualnie mam w planie przeczytać tak jakby kolejną część "Życie mimo wszystko" - czyli książka o dorosłym życiu Christiane. Pozycja już czeka na półeczce :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zycie mimo wszystko" niedawno przeczytalam, ale nic nie powiem, zebys miala przyjemnosc z czytania. ;)

      Usuń